Jadalnia, która uczy więcej niż lekcje. Opowieść z Yamfo
W Ghanie każde narodziny są pytaniem.
Nie o imię. Nie o datę. Ale o przyszłość.
W miasteczku Yamfo, położonym pośród rolniczych pól regionu Ahafo, przez wiele lat odpowiedź na te pytania brzmiała: raczej nie.
Aż do 2015 roku.
Szkoła z zaufania
To wtedy siostry nazaretanki – „białe siostry”, jak mówią o nich mieszkańcy – zaczęły budować szkołę od podstaw. Najpierw żłobek i przedszkole. Potem pierwsze klasy. Dziś – pełna placówka z gimnazjum.
Nie było fanfar, nie było billboardów. Były szepty między sąsiadami. I zaufanie.
Rodzice, często nieumiejący pisać, powierzali dzieci tym, których nie rozumieli językowo, ale rozpoznawali sercem.
I dziś mówią: „To była dobra decyzja.”
Bo dzieci wracają do domu z książką. Z angielskim. Z marzeniem.
Tam, gdzie dzieci mają apetyt na więcej
W Yamfo edukacja to nie przymus. To prezent.
Dzieci wchłaniają wiedzę z głodem, jakby wiedziały, że to ich bilet w jedną stronę – do lepszej przyszłości.
Uczniowie reprezentują szkołę w regionalnych konkursach. Tłumaczą rozmowy między nauczycielami a rodzicami.
To mali ambasadorzy zmiany.
Rodziny zbierają na czesne całymi siłami – dokładają się ciotki, wujowie, babcie. Bo wiedzą: jedno wykształcone dziecko pociągnie kolejne.
Szkoła, która nie kończy się na tablicy
Dziś Holy Family of Nazareth School to mały kampus z dużą misją. Klasy, podręczniki, nauczyciele. Ale też – modlitwa, zabawa, wzajemna troska.
Tyle że jednej rzeczy brakuje bardzo: jadalni.
Dzieci jedzą tam, gdzie akurat jest miejsce: na dworze, na trawie, na krawędzi chodnika. Deszcz? Kurz? Mrówki?
Piwnica, która może zmienić wszystko
W nowo powstającym budynku gimnazjum jest piwnica. Mocna, solidna. Czeka.
Siostry chcą ją przekształcić w jadalnię z prawdziwego zdarzenia – czystą, jasną, prostą. Ze stołami. Z wodą. Z wentylacją.
Bez zbędnego luksusu. Ale z respektem dla dziecka.
Bo kto nie był głodny w szkole, ten nie wie, jak ciężko skupić się na lekcji.
Bo dziecko, które je w spokoju i czystości, uczy się lepiej i czuje się ważne.
Edukacja to też talerz
W regionach wiejskich Ghany 1 na 4 dorosłych nie potrafi czytać ani pisać.
Język urzędowy – angielski – jest często obcy.
Szkoły publiczne istnieją, ale brakuje w nich wszystkiego: nauczycieli, materiałów, czułości.
Dlatego szkoły, takie jak ta w Yamfo, to coś więcej niż nauka. To azyl. To opieka. To dom poza domem.
Kobiety, które się nie poddają
Za tym wszystkim stoją kobiety. Ciche, ale wytrwałe.
Jak siostra Angelina Anna Fąfara, która przyjechała do Yamfo w 2013 roku i budowała szkołę cegła po cegle – także relację po relacji.
Dziś nadzoruje kolejną inwestycję: jadalnię, która da dzieciom nie tylko posiłek, ale i poczucie bezpieczeństwa.
„Najpiękniejsze jest to, że dzieci z Yamfo – mimo że nie mieszkają w wielkich miastach, jak Sunyani, Kumasi czy Accra – mają dostęp do wysokiej jakości edukacji i wychowania.”
– siostra Angelina
Nie chodzi tylko o ściany. Chodzi o szacunek
Dzieci z Yamfo nie potrzebują marmurów.
Potrzebują miejsca, gdzie mogą usiąść, zjeść i odpocząć jak uczniowie, nie jak intruzi.
Czasem jedno pomieszczenie zmienia więcej niż setki lekcji.
Czasem najcenniejszą lekcją jest ta: „Jesteś ważny. Zasługujesz na godność.”
Dziękujemy, że jesteś częścią tej zmiany.
Dzięki Tobie, szkoła w Yamfo może oddychać jeszcze pełniej.
I dzieci – nie tylko uczą się, ale też czują się zaopiekowane.
Bo edukacja zaczyna się od książki, ale rośnie tam, gdzie dziecko czuje się godne.