Nie ma ich kto chronić – pomoc interwencyjna, Kenia
Matka tych dzieci, zdesperowana nędzą, zgłosiła się do nas z prośbą o przejęcie opieki nad jej 8-letnią córeczką – Njoki. Stwierdziła wprost: jeśli zajmiemy się tym jednym dzieckiem, reszta z czwórki rodzeństwa ma szansę na przetrwanie. To była jej ostatnia deska ratunku – chciała oddać jedno dziecko, by ratować pozostałe!
Oczywiście dziecka nie mogliśmy przyjąć, ale podjęliśmy decyzję, żeby tę rodzinę odwiedzić. Chcieliśmy sprawdzić na miejscu, jaka jest sytuacja i jaka forma pomocy byłaby najodpowiedniejsza. No i odwiedziliśmy ich i okazało się, że sytuacja jest gorsza niż mogliśmy sobie wyobrazić… Spośród pięciorga rodzeństwa, czworo wymaga opieki z powodu niepełnosprawności intelektualnej.
Relacjonuje Agnieszka Gliniecka, świecka misjonarka z Polski, która pracuje w domu dziecka w Upendo, Kenia
Matka i jej dzieci przed swoim domem na wsi kenijskiej
Dramat dzieci z niepełnosprawnościami w Kenii
Sytuacja dzieci z niepełnosprawnościami w Kenii, zwłaszcza na obszarach wiejskich, jest arcytrudna. Oprócz biedy, rodziny te borykają się ze społecznym odrzuceniem i brakiem elementarnej, specjalistycznej pomocy.
Dzieci z niepełnosprawnościami są silnie stygmatyzowane i postrzegane przez społeczeństwo jako ciężar. Matki, które urodziły niepełnosprawne dziecko, często spotykają się z ostracyzmem społecznym. Są oskarżane o to, że „próbowały dokonać aborcji” lub zaszły w ciążę z niewłaściwym mężczyzną, co prowadzi do wykluczenia całej rodziny. W skrajnych przypadkach (szczególnie na terenach wiejskich) wysoki odsetek matek jest pod presją, by zabić swoje niepełnosprawne dziecko, co pokazuje skalę dramatu.
Do tego dochodzi brak realnej opieki i edukacji. Państwowe ośrodki czy sierocińce, choć istnieją, są często przepełnione i funkcjonują bardziej jako „ochronki” lub „przechowalnie” niż placówki oferujące specjalistyczną opiekę czy terapię. Brakuje zrozumienia dla niepełnosprawności. Dzieci często trafiają do ośrodków, by uniknąć dyskryminacji w swoich społecznościach lub ryzyka utraty życia. Pomimo istnienia nielicznych szkół specjalnych, dzieci wiejskie rzadko do nich trafiają z powodu dużych odległości.
Matki, które muszą sprawować stałą opiekę nad dzieckiem z niepełnosprawnością, zwłaszcza, gdy są samotne, mają trudności z podjęciem jakiejkolwiek pracy, co pogłębia skrajne ubóstwo rodziny.
Tutaj mieszka Njoki z rodziną
Agnieszka relacjonuje wizytę u rodziny Njoki
W skład tej rodziny wchodzą matka i pięcioro dzieci. Matka jest wdową. Z tej piątki dzieci czworo ma specjalne potrzeby edukacyjne. Najmłodsza z rodzeństwa – Wambui – z tego powodu w ogóle nie chodzi do szkoły.
Dzieci znajdują się w bardzo trudnej sytuacji. Brak odpowiedniej higieny osobistej przyczynia się do dalszego pogorszenia ich i tak nienajlepszego zdrowia. Często są niedożywione. Posiłki, które przyjmują są bardzo ubogie w wartości odżywcze. Matka utrzymuje się wyłącznie z pracy sezonowej, która nie zawsze jest pewna. Często nie ma żadnej możliwości zdobycia nawet najmniejszego uposażenia.
Dodatkowo matka jest emocjonalnie niestabilna, prawdopodobnie także z niepełnosprawnością intelektualną. W związku z tym nie zawsze potrafi zatroszczyć się o te dzieci odpowiednio. Mieszka u swojej teściowej, która pomaga jej w opiece. Mimo to dzieci są bardzo zaniedbane. To jest bardzo widoczne i upokarzające, także dla tych dzieci. Stan ich skóry nie jest najlepszy. Mają tak zagrzybione głowy, że aż utworzyła się skorupa.

Czasami matka zostawia dzieci bez opieki, odchodzi i nie wiadomo, gdzie w tym czasie przebywa. W związku z tym rodzeństwo chodzi nieprzygotowane do szkoły. Nie mają mundurków, przyborów szkolnych ani butów. Mimo niepełnosprawności intelektualnej, nie chodzą do szkoły specjalnej. Nie mają też przeprowadzonych żadnych specjalistycznych badań, żeby mogły korzystać z edukacji adekwatnej do ich możliwości, a nie po prostu być przepychane z klasy do klasy. Wambui, która obecnie nie uczęszcza do szkoły, również powinna rozpocząć edukację – choćby po to, by nabyć umiejętności społecznych i praktycznych.
Mieszkają w dwóch maleńkich pokoikach. W środku są dwa łóżka bez materacy, bardzo prymitywne. Podczas naszej wizyty w domu panował ogromny bałagan. Nie widać było ani pościeli czy kocy, ani nawet ręczników – praktycznie niczego. Trudno w takich warunkach zachować odpowiednią higienę.

Pierwszą interwencją, którą podjęłyśmy, to oczywiście zadbanie o to, żeby te dzieci mogły coś zjeść. Przywiozłyśmy też buty oraz przybory i mundurki szkolne. Ale potrzeby są znacznie większe…
Cała rodzina uczestniczy w przymiarce butów
Nawet otrzymane prezenty nie rozjaśniły ich smutnych twarzy

Nawet niewielka pomoc, to ogromna różnica dla tej rodziny
Ta rodzina potrzebuje długofalowego wsparcia. Potrzeby są ogromne. Trzeba zadbać o edukację dzieci – regularną wymianę mundurków, przyborów szkolnych, butów. Oprócz paczek żywnościowych, konieczne jest zaopatrzenie w przybory toaletowe. Potrzebna jest opieka medyczna, żeby te dzieci mogły korzystać z leczenia – obecnie jest to niemożliwe, bo nie mają ubezpieczenia.
Roczny koszt utrzymania całej rodziny na poziomie umożliwiającym przetrwanie wynosi 6187 zł (515 zł miesięcznie).
Koszt obejmuje:
- Żywność i przybory toaletowe na rok – 3000 zł (ok. 250 zł miesięcznie)
- Roczne ubezpieczenie zdrowotne – 187 zł
- Przybory szkolne na rok dla 5 dzieci: 500 zł (ok. 100 zł na dziecko); w tym: plecak, zeszyty, piórnik z wyposażeniem,
- Odzież na rok dla 5 dzieci – 2000 zł (ok. 400 zł na osobę); w tym: bielizna, koszulki, spodnie, sukienki
- Mundurek i buty szkolne dla 5 dzieci – 500 zł
Możesz zaopiekować się tą rodziną, wpłacając co miesiąc określoną kwotę. Aby wpłata miała charakter cykliczny, po kliknięciu w przycisk „Przekaż darowiznę” zaznacz pole „Wspieram regularnie”. Jeśli chcesz mieć wgląd w to, jak zostały wykorzystane wpłacone przez Ciebie pieniądze – napisz do nas. Będziemy Ci wysyłać zdjęcia i relacjonować dalsze losy rodziny Njoki. Pisz na adres: aleksandra.b@salvatti.pl.
Możesz też opowiedzieć o tej historii rodzinie, znajomym, w swojej parafii czy pracy. Może to właśnie dzięki Tobie ten apel dotrze do kogoś, kto uratuje tę rodzinę.

Agnieszka Gliniecka – służba w Sercu Kenii
Agnieszka Gliniecka jest świecką misjonarką z Diecezji Sosnowieckiej. Swoją przygodę z Afryką rozpoczęła w 2012 roku. Już ten pierwszy, trzymiesięczny pobyt na „czerwonym lądzie” w Kenii okazał się punktem zwrotnym, który na stałe ukształtował jej powołanie i życiowe decyzje.
Od dziesięciu lat Agnieszka poświęca się posłudze w Diecezji Murang’a w Centralnej Kenii. Centralnym punktem jej apostolatu jest pomoc najuboższym, wykluczonym i tym, którzy zostali zepchnięci na margines społeczeństwa. Jej życiową misją jest odkrywanie i ukazywanie oblicza Jezusa w każdym człowieku oraz codzienna, praktyczna realizacja przykazania miłości.
Przez ostatnich siedem lat życie Agnieszki nierozerwalnie związane jest z Domem Dziecka UPENDO. To tam, wspólnie z lokalnymi współpracownikami, tworzy bezpieczny dom i daje nadzieję dzieciom oraz młodzieży, którzy z różnych przyczyn doświadczyli w życiu niewiele miłości. Oprócz opieki, Agnieszka aktywnie inicjuje działania mające na celu reintegrację podopiecznych – dążąc do ich powrotu do środowiska rodzinnego lub umieszczenia w pieczy zastępczej.

Rodzinę Njoki odwiedziła też Kasia – wolontariuszka Salvatti.pl. Zawiozła tam pluszowe zabawki – dary z Polski. Ale przede wszystkim zgromadziła materiały, dzięki którym powstała ta zbiórka. Tak brzmiała jej pierwsza relacja z wizyty u tej rodziny:
Wczoraj też odwiedziłyśmy jedną rodzinę żyjącą w biedzie na wsi niedaleko Murangi. Tam nasza misjonarka Agnieszka też pomaga. Ma takich rodzin pod opieką około setki. Dzieci dostały buty, jedzenie na miesiąc, ubrania, zabawki, słodycze i zostały opłacone im szkoły. Bez tej pomocy nic by nie mieli. Dzieci nie potrafiły się nawet ucieszyć z tego, co dostały. Nie okazały żadnych emocji, jak czynią to inne dzieci w podobnych sytuacjach. To było bardzo smutne dla mnie i poruszające. Nie wiem jeszcze jak sobie to wszystko w głowie poukładać. Ale cieszę się, że tu jestem, na coś się przydam.

Matka tych dzieci, zdesperowana nędzą, zgłosiła się do nas z prośbą o przejęcie opieki nad jej 8-letnią córeczką – Njoki. Stwierdziła wprost: jeśli zajmiemy się tym jednym dzieckiem, reszta z czwórki rodzeństwa ma szansę na przetrwanie. To była jej ostatnia deska ratunku – chciała oddać jedno dziecko, by ratować pozostałe!
Oczywiście dziecka nie mogliśmy przyjąć, ale podjęliśmy decyzję, żeby tę rodzinę odwiedzić. Chcieliśmy sprawdzić na miejscu, jaka jest sytuacja i jaka forma pomocy byłaby najodpowiedniejsza. No i odwiedziliśmy ich i okazało się, że sytuacja jest gorsza niż mogliśmy sobie wyobrazić… Spośród pięciorga rodzeństwa, czworo wymaga opieki z powodu niepełnosprawności intelektualnej.
Relacjonuje Agnieszka Gliniecka, świecka misjonarka z Polski, która pracuje w domu dziecka w Upendo, Kenia
Matka i jej dzieci przed swoim domem na wsi kenijskiej
Dramat dzieci z niepełnosprawnościami w Kenii
Sytuacja dzieci z niepełnosprawnościami w Kenii, zwłaszcza na obszarach wiejskich, jest arcytrudna. Oprócz biedy, rodziny te borykają się ze społecznym odrzuceniem i brakiem elementarnej, specjalistycznej pomocy.
Dzieci z niepełnosprawnościami są silnie stygmatyzowane i postrzegane przez społeczeństwo jako ciężar. Matki, które urodziły niepełnosprawne dziecko, często spotykają się z ostracyzmem społecznym. Są oskarżane o to, że „próbowały dokonać aborcji” lub zaszły w ciążę z niewłaściwym mężczyzną, co prowadzi do wykluczenia całej rodziny. W skrajnych przypadkach (szczególnie na terenach wiejskich) wysoki odsetek matek jest pod presją, by zabić swoje niepełnosprawne dziecko, co pokazuje skalę dramatu.
Do tego dochodzi brak realnej opieki i edukacji. Państwowe ośrodki czy sierocińce, choć istnieją, są często przepełnione i funkcjonują bardziej jako „ochronki” lub „przechowalnie” niż placówki oferujące specjalistyczną opiekę czy terapię. Brakuje zrozumienia dla niepełnosprawności. Dzieci często trafiają do ośrodków, by uniknąć dyskryminacji w swoich społecznościach lub ryzyka utraty życia. Pomimo istnienia nielicznych szkół specjalnych, dzieci wiejskie rzadko do nich trafiają z powodu dużych odległości.
Matki, które muszą sprawować stałą opiekę nad dzieckiem z niepełnosprawnością, zwłaszcza, gdy są samotne, mają trudności z podjęciem jakiejkolwiek pracy, co pogłębia skrajne ubóstwo rodziny.
Tutaj mieszka Njoki z rodziną
Agnieszka relacjonuje wizytę u rodziny Njoki
W skład tej rodziny wchodzą matka i pięcioro dzieci. Matka jest wdową. Z tej piątki dzieci czworo ma specjalne potrzeby edukacyjne. Najmłodsza z rodzeństwa – Wambui – z tego powodu w ogóle nie chodzi do szkoły.
Dzieci znajdują się w bardzo trudnej sytuacji. Brak odpowiedniej higieny osobistej przyczynia się do dalszego pogorszenia ich i tak nienajlepszego zdrowia. Często są niedożywione. Posiłki, które przyjmują są bardzo ubogie w wartości odżywcze. Matka utrzymuje się wyłącznie z pracy sezonowej, która nie zawsze jest pewna. Często nie ma żadnej możliwości zdobycia nawet najmniejszego uposażenia.
Dodatkowo matka jest emocjonalnie niestabilna, prawdopodobnie także z niepełnosprawnością intelektualną. W związku z tym nie zawsze potrafi zatroszczyć się o te dzieci odpowiednio. Mieszka u swojej teściowej, która pomaga jej w opiece. Mimo to dzieci są bardzo zaniedbane. To jest bardzo widoczne i upokarzające, także dla tych dzieci. Stan ich skóry nie jest najlepszy. Mają tak zagrzybione głowy, że aż utworzyła się skorupa.

Czasami matka zostawia dzieci bez opieki, odchodzi i nie wiadomo, gdzie w tym czasie przebywa. W związku z tym rodzeństwo chodzi nieprzygotowane do szkoły. Nie mają mundurków, przyborów szkolnych ani butów. Mimo niepełnosprawności intelektualnej, nie chodzą do szkoły specjalnej. Nie mają też przeprowadzonych żadnych specjalistycznych badań, żeby mogły korzystać z edukacji adekwatnej do ich możliwości, a nie po prostu być przepychane z klasy do klasy. Wambui, która obecnie nie uczęszcza do szkoły, również powinna rozpocząć edukację – choćby po to, by nabyć umiejętności społecznych i praktycznych.
Mieszkają w dwóch maleńkich pokoikach. W środku są dwa łóżka bez materacy, bardzo prymitywne. Podczas naszej wizyty w domu panował ogromny bałagan. Nie widać było ani pościeli czy kocy, ani nawet ręczników – praktycznie niczego. Trudno w takich warunkach zachować odpowiednią higienę.

Pierwszą interwencją, którą podjęłyśmy, to oczywiście zadbanie o to, żeby te dzieci mogły coś zjeść. Przywiozłyśmy też buty oraz przybory i mundurki szkolne. Ale potrzeby są znacznie większe…
Cała rodzina uczestniczy w przymiarce butów
Nawet otrzymane prezenty nie rozjaśniły ich smutnych twarzy

Nawet niewielka pomoc, to ogromna różnica dla tej rodziny
Ta rodzina potrzebuje długofalowego wsparcia. Potrzeby są ogromne. Trzeba zadbać o edukację dzieci – regularną wymianę mundurków, przyborów szkolnych, butów. Oprócz paczek żywnościowych, konieczne jest zaopatrzenie w przybory toaletowe. Potrzebna jest opieka medyczna, żeby te dzieci mogły korzystać z leczenia – obecnie jest to niemożliwe, bo nie mają ubezpieczenia.
Roczny koszt utrzymania całej rodziny na poziomie umożliwiającym przetrwanie wynosi 6187 zł (515 zł miesięcznie).
Koszt obejmuje:
- Żywność i przybory toaletowe na rok – 3000 zł (ok. 250 zł miesięcznie)
- Roczne ubezpieczenie zdrowotne – 187 zł
- Przybory szkolne na rok dla 5 dzieci: 500 zł (ok. 100 zł na dziecko); w tym: plecak, zeszyty, piórnik z wyposażeniem,
- Odzież na rok dla 5 dzieci – 2000 zł (ok. 400 zł na osobę); w tym: bielizna, koszulki, spodnie, sukienki
- Mundurek i buty szkolne dla 5 dzieci – 500 zł
Możesz zaopiekować się tą rodziną, wpłacając co miesiąc określoną kwotę. Aby wpłata miała charakter cykliczny, po kliknięciu w przycisk „Przekaż darowiznę” zaznacz pole „Wspieram regularnie”. Jeśli chcesz mieć wgląd w to, jak zostały wykorzystane wpłacone przez Ciebie pieniądze – napisz do nas. Będziemy Ci wysyłać zdjęcia i relacjonować dalsze losy rodziny Njoki. Pisz na adres: aleksandra.b@salvatti.pl.
Możesz też opowiedzieć o tej historii rodzinie, znajomym, w swojej parafii czy pracy. Może to właśnie dzięki Tobie ten apel dotrze do kogoś, kto uratuje tę rodzinę.

Agnieszka Gliniecka – służba w Sercu Kenii
Agnieszka Gliniecka jest świecką misjonarką z Diecezji Sosnowieckiej. Swoją przygodę z Afryką rozpoczęła w 2012 roku. Już ten pierwszy, trzymiesięczny pobyt na „czerwonym lądzie” w Kenii okazał się punktem zwrotnym, który na stałe ukształtował jej powołanie i życiowe decyzje.
Od dziesięciu lat Agnieszka poświęca się posłudze w Diecezji Murang’a w Centralnej Kenii. Centralnym punktem jej apostolatu jest pomoc najuboższym, wykluczonym i tym, którzy zostali zepchnięci na margines społeczeństwa. Jej życiową misją jest odkrywanie i ukazywanie oblicza Jezusa w każdym człowieku oraz codzienna, praktyczna realizacja przykazania miłości.
Przez ostatnich siedem lat życie Agnieszki nierozerwalnie związane jest z Domem Dziecka UPENDO. To tam, wspólnie z lokalnymi współpracownikami, tworzy bezpieczny dom i daje nadzieję dzieciom oraz młodzieży, którzy z różnych przyczyn doświadczyli w życiu niewiele miłości. Oprócz opieki, Agnieszka aktywnie inicjuje działania mające na celu reintegrację podopiecznych – dążąc do ich powrotu do środowiska rodzinnego lub umieszczenia w pieczy zastępczej.

Rodzinę Njoki odwiedziła też Kasia – wolontariuszka Salvatti.pl. Zawiozła tam pluszowe zabawki – dary z Polski. Ale przede wszystkim zgromadziła materiały, dzięki którym powstała ta zbiórka. Tak brzmiała jej pierwsza relacja z wizyty u tej rodziny:
Wczoraj też odwiedziłyśmy jedną rodzinę żyjącą w biedzie na wsi niedaleko Murangi. Tam nasza misjonarka Agnieszka też pomaga. Ma takich rodzin pod opieką około setki. Dzieci dostały buty, jedzenie na miesiąc, ubrania, zabawki, słodycze i zostały opłacone im szkoły. Bez tej pomocy nic by nie mieli. Dzieci nie potrafiły się nawet ucieszyć z tego, co dostały. Nie okazały żadnych emocji, jak czynią to inne dzieci w podobnych sytuacjach. To było bardzo smutne dla mnie i poruszające. Nie wiem jeszcze jak sobie to wszystko w głowie poukładać. Ale cieszę się, że tu jestem, na coś się przydam.

