Daj szansę na życie – inkubator dla szpitala w Afryce
Czworo maleńkich noworodków, dzielących jeden inkubator. Rodziny koczujące pod szpitalem, gotujące nad ogniem dla swoich bliskich. Dramatyczny brak sprzętu, leków i podstawowych materiałów, takich jak wenflony czy mleko modyfikowane. To codzienność szpitala uniwersyteckiego w Bouaké na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Tutaj każdy oddech to walka, a każde dziecko to cud, który potrzebuje wsparcia.
Szpital, gdzie czas gra na niekorzyść najmłodszych
Szpital w Bouaké to miejsce pełne kontrastów – okazały budynek z zewnątrz, a wewnątrz przestarzały sprzęt, brak monitorów, przenośnego USG czy lamp do fototerapii. Na oddziale noworodkowym codziennie umierają dzieci. Brakuje inkubatorów, które mogłyby zapewnić im ciepło i ochronę przed infekcjami.
W Polsce inkubatory to standard. W Bouaké to luksus. W tym szpitalu lekarze i pielęgniarki muszą polegać wyłącznie na własnej intuicji, bo nie mają do dyspozycji sprzętu, który wspierałby ich pracę. W takich warunkach każdego dnia toczy się nierówna walka o życie tych, którzy sami nie mogą się obronić.
Przede wszystkim szpital jest przeciążony pacjentami, którzy nie mają ubezpieczenia. W takich warunkach trudno zapewnić odpowiednią opiekę medyczną. Brakuje tu nie tylko nowoczesnego sprzętu, ale nawet podstawowych narzędzi i materiałów. Rodzice są zmuszeni kupować praktycznie wszystko, od leków po środki higieniczne. Przy każdym dziecku jest plastikowa siatka, w której znajdują się niezbędne leki i materiały opatrunkowe zakupione przez rodziców dziecka. Jeśli czegoś brakuje, to dziecko tego nie dostanie. Bywa, że do jednej butli tlenu podłącza się kilka noworodków… zresztą długo można wymieniać braki, ale zamiast tego, staramy się na wszelkie sposoby pozyskiwać środki, by pomóc tym dzieciom – opowiada Magdalena Chrzanowska – wolontariuszka i lekarka z Polski.
Fundacja Salvatti.pl niesie pomoc takim miejscom jak szpital w Bouaké od lat, wysyłając tam wolontariuszy – lekarzy, pielęgniarki i osoby dobrej woli. To właśnie dzięki naszej fundacji szpital otrzymał już bilirubinometr i pulsoksymetr, które są pomocne w monitorowaniu stanu chorych dzieci. Jednak to wciąż kropla w morzu potrzeb. Każdy wyjazd wolontariuszy Fundacji to nie tylko wsparcie medyczne, ale także dostarczenie niezbędnego sprzętu, bez którego ratowanie życia jest niemal niemożliwe.
Dlaczego inkubator jest tak ważny? Dla noworodka inkubator to szansa na przeżycie – ciepło, odpowiednie warunki i tlen to podstawy, które decydują o życiu lub śmierci. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej taki sprzęt jest jednak niedostępny, a dzieci, które u nas mogłyby żyć i rozwijać się, tam odchodzą, bo nie mają szansy na odpowiednią opiekę. Twoja pomoc może to zmienić.
Dołącz do misji ratowania życia
Każda złotówka zbliża nas do zakupu nowego inkubatora dla oddziału noworodkowego w Bouaké. To urządzenie ocali życie setek dzieci rocznie. Razem możemy sprawić, że dramatyczne historie staną się nadzieją na zdrową przyszłość. Twoje wsparcie pozwoli nie tylko na zakup sprzętu, ale także na kontynuację wyjazdów wolontariuszy, którzy każdego dnia oddają swoje serca i umiejętności, by ratować najmniejszych.
Koszt inkubatora to 47 000 zł.
Nie chcemy czekać – one walczą o życie teraz.
Każda godzina bez inkubatora to kolejny noworodek, który odchodzi. Czas gra na ich niekorzyść, ale Ty możesz to zmienić.
Razem możemy ocalić rodzące się życie.
Profesor Vincent Asse czuwa, by wszystkie środki przekazane na rzecz szpitala zostały dobrze wykorzystane
Profesor Vincent Kouadio Asse, profesor medycyny, pediatra, nauczyciel akademicki jest człowiekiem o wielkim sercu. Po zdobyciu zagranicznego wykształcenia, zabrał bagaż doświadczeń do rodzinnej miejscowości, a jego dotychczasowa lista osiągnięć jest nader imponująca. W szpitalu uniwersyteckim w Bouaké kieruje oddziałem pediatrycznym i neonatologicznym, zapewniając wraz ze swoimi asystentami możliwie jak najlepszą opiekę małym pacjentom, pomimo bardzo trudnych warunków pracy. Dewizą profesora jest “Lepiej zapobiegać niż leczyć”, gdyż jest świadom niedostatków iworyjskiej służby zdrowia, systemu ubezpieczeń społecznych i wszechogarniającej biedy. Profesor jest także duchem opiekuńczym wolontariuszy, którzy przyjeżdżają wspomóc jego pracę.
Czworo maleńkich noworodków, dzielących jeden inkubator. Rodziny koczujące pod szpitalem, gotujące nad ogniem dla swoich bliskich. Dramatyczny brak sprzętu, leków i podstawowych materiałów, takich jak wenflony czy mleko modyfikowane. To codzienność szpitala uniwersyteckiego w Bouaké na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Tutaj każdy oddech to walka, a każde dziecko to cud, który potrzebuje wsparcia.
Szpital, gdzie czas gra na niekorzyść najmłodszych
Szpital w Bouaké to miejsce pełne kontrastów – okazały budynek z zewnątrz, a wewnątrz przestarzały sprzęt, brak monitorów, przenośnego USG czy lamp do fototerapii. Na oddziale noworodkowym codziennie umierają dzieci. Brakuje inkubatorów, które mogłyby zapewnić im ciepło i ochronę przed infekcjami.
W Polsce inkubatory to standard. W Bouaké to luksus. W tym szpitalu lekarze i pielęgniarki muszą polegać wyłącznie na własnej intuicji, bo nie mają do dyspozycji sprzętu, który wspierałby ich pracę. W takich warunkach każdego dnia toczy się nierówna walka o życie tych, którzy sami nie mogą się obronić.
Przede wszystkim szpital jest przeciążony pacjentami, którzy nie mają ubezpieczenia. W takich warunkach trudno zapewnić odpowiednią opiekę medyczną. Brakuje tu nie tylko nowoczesnego sprzętu, ale nawet podstawowych narzędzi i materiałów. Rodzice są zmuszeni kupować praktycznie wszystko, od leków po środki higieniczne. Przy każdym dziecku jest plastikowa siatka, w której znajdują się niezbędne leki i materiały opatrunkowe zakupione przez rodziców dziecka. Jeśli czegoś brakuje, to dziecko tego nie dostanie. Bywa, że do jednej butli tlenu podłącza się kilka noworodków… zresztą długo można wymieniać braki, ale zamiast tego, staramy się na wszelkie sposoby pozyskiwać środki, by pomóc tym dzieciom – opowiada Magdalena Chrzanowska – wolontariuszka i lekarka z Polski.
Fundacja Salvatti.pl niesie pomoc takim miejscom jak szpital w Bouaké od lat, wysyłając tam wolontariuszy – lekarzy, pielęgniarki i osoby dobrej woli. To właśnie dzięki naszej fundacji szpital otrzymał już bilirubinometr i pulsoksymetr, które są pomocne w monitorowaniu stanu chorych dzieci. Jednak to wciąż kropla w morzu potrzeb. Każdy wyjazd wolontariuszy Fundacji to nie tylko wsparcie medyczne, ale także dostarczenie niezbędnego sprzętu, bez którego ratowanie życia jest niemal niemożliwe.
Dlaczego inkubator jest tak ważny? Dla noworodka inkubator to szansa na przeżycie – ciepło, odpowiednie warunki i tlen to podstawy, które decydują o życiu lub śmierci. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej taki sprzęt jest jednak niedostępny, a dzieci, które u nas mogłyby żyć i rozwijać się, tam odchodzą, bo nie mają szansy na odpowiednią opiekę. Twoja pomoc może to zmienić.
Dołącz do misji ratowania życia
Każda złotówka zbliża nas do zakupu nowego inkubatora dla oddziału noworodkowego w Bouaké. To urządzenie ocali życie setek dzieci rocznie. Razem możemy sprawić, że dramatyczne historie staną się nadzieją na zdrową przyszłość. Twoje wsparcie pozwoli nie tylko na zakup sprzętu, ale także na kontynuację wyjazdów wolontariuszy, którzy każdego dnia oddają swoje serca i umiejętności, by ratować najmniejszych.
Koszt inkubatora to 47 000 zł.
Nie chcemy czekać – one walczą o życie teraz.
Każda godzina bez inkubatora to kolejny noworodek, który odchodzi. Czas gra na ich niekorzyść, ale Ty możesz to zmienić.
Razem możemy ocalić rodzące się życie.
Profesor Vincent Asse czuwa, by wszystkie środki przekazane na rzecz szpitala zostały dobrze wykorzystane
Profesor Vincent Kouadio Asse, profesor medycyny, pediatra, nauczyciel akademicki jest człowiekiem o wielkim sercu. Po zdobyciu zagranicznego wykształcenia, zabrał bagaż doświadczeń do rodzinnej miejscowości, a jego dotychczasowa lista osiągnięć jest nader imponująca. W szpitalu uniwersyteckim w Bouaké kieruje oddziałem pediatrycznym i neonatologicznym, zapewniając wraz ze swoimi asystentami możliwie jak najlepszą opiekę małym pacjentom, pomimo bardzo trudnych warunków pracy. Dewizą profesora jest “Lepiej zapobiegać niż leczyć”, gdyż jest świadom niedostatków iworyjskiej służby zdrowia, systemu ubezpieczeń społecznych i wszechogarniającej biedy. Profesor jest także duchem opiekuńczym wolontariuszy, którzy przyjeżdżają wspomóc jego pracę.