Roczna edukacja za 362 zł. Pomóż dzieciom z Phuvkiu, Indie
Kiedy ostatni raz myślałeś, że szkoła to przywilej? Że lekcja matematyki to szansa? Że kredka i zeszyt to klucz do przyszłości?
Kiedy myślę o edukacji, kojarzy mi się ona z czymś oczywistym. Przez wiele lat wstawałam rano, ubierałam się, brałam plecak i szłam do szkoły — czasem z większą motywacją, czasem z mniejszą, ale zawsze z pewnością, że nauka jest czymś normalnym, dostępnym. Nigdy nie musiałam wybierać między szkołą a jedzeniem.
Rozalia Goleń – wolontariuszka Salvatti.pl, która obecnie jest w Phuvkiu
O tym, dlaczego w małej himalajskiej wiosce edukacja jest cudem — i jak możemy ten cud współtworzyć
W odległym zakątku Himalajów, z dala od zgiełku miast i cywilizacji, znajduje się niewielka wioska o nazwie Phuvkiu. Choć otoczona jest niesamowitym pięknem natury, codzienność jej mieszkańców daleka jest od sielanki. To wioska zamieszkana przez ludność plemienną — Yimchunger i Yimqiuer — której życie toczy się wokół pól, skromnych domostw i ciężkiej fizycznej pracy. Dla wielu rodzin jedynym źródłem utrzymania jest rolnictwo. Ludzie żyją tu z uprawy ryżu i warzyw, a codzienny dochód ledwo starcza na jedzenie. Praca kobiet w polu za 13 godzin dziennie przynosi zaledwie 150 rupii, czyli niecałe 6 złotych. W tych warunkach edukacja dzieci staje się luksusem — takim, na który coraz mniej rodzin może sobie pozwolić.
Tam, pośród gór i pól ryżowych, dzieci naprawdę chcą się uczyć. Ich oczy błyszczą, gdy mówią po angielsku. Z zapałem uczą się matematyki, śpiewają na lekcjach, pomagają w parafii. Ale niestety, sama chęć nie wystarcza. Potrzebne są pieniądze — a ich brak sprawia, że marzenia muszą zostać w domu.
Szkoła w Phuvkiu to miejsce marzeń i szansy
W szkole panuje dyscyplina, ale też ciepło i troska
Rodzice w Phuvkiu wierzą, że tylko edukacja może otworzyć przed ich dziećmi inne życie. Że tylko nauka może przerwać łańcuch biedy, który wiąże ich rodziny od pokoleń. Dlatego posyłają dzieci do szkoły, nawet jeśli oznacza to poświęcenia, rezygnację z pracy dzieci w polu, a czasem głodniejsze dni. To właśnie ta nadzieja stworzyła Christ King School – szkołę misyjną prowadzoną przez Ojców Pallotynów.
Szkoła w Phuvkiu to nie tylko budynek z tablicą i kredą. To miejsce marzeń i szansy. Dzieci uczą się tu w języku angielskim, co daje im o wiele większe możliwości w przyszłości. W klasach panuje dyscyplina, ale też ciepło i troska. Nauczyciele są zaangażowani, a społeczność skupiona wokół szkoły — silna i otwarta. Niestety, to wszystko zaczyna chwiać się w posadach.
362 zł za rok nauki w Christ King School
Roczny koszt nauki jednego dziecka to 8 500 rupii, czyli ok. 362 złote. W tej kwocie mieści się pensja nauczyciela, materiały szkolne, a także opłaty administracyjne. Choć szkoła stara się obniżać czesne, rozkładać je na raty, czasem całkiem darować — możliwości są ograniczone. W ubiegłym roku ponad 40 dzieci musiało zrezygnować z nauki, ponieważ ich rodzin nie było stać nawet na tę symboliczną opłatę. Szkoła stara się jak może — wprowadza zniżki, pozwala płacić w ratach, często rezygnuje z części opłat. Jednak mimo tych starań, co roku kilkadziesiąt dzieci musi przerwać naukę, bo ich rodzin po prostu na to nie stać.
W tym roku aż 57 dzieci stoi przed ryzykiem opuszczenia szkoły. To nie są anonimowe liczby. To konkretne imiona, dzieci, które chcą się uczyć, które każdego dnia przychodzą na poranne Msze Święte, pomagają w domach, modlą się o możliwość nauki. Oto one — rozpisane klasami, tak jak funkcjonują dziś w szkole.
Najmłodsze przedszkolaki: Asinkhiung, Pesangthong, Fiurelie Hena, Arela Ana, Selisha, Vasuri, Alphonsa Leiyetsale, Francis Khelengthong
Starszaki w przedszkolu: Hongrehba, Kharudi, Shuseya, Thrahey Francis, Riyadi, Tsunguli Julius, Tsuvali Elina, Zuphiden
Klasa I: Shuzi, Jovida, Phelungla, Tsumila, Rongtsali
Klasa II: Deletsu, Haytramong, Vendi, Khiarela, Tsupula, Pesangla
Klasa III: Thulenso, Zetavo, Lenkhuvshe, Supila, Devenli, Rufina Fuvtsele
Klasa IV: Erongha Josaphat, Lenye, Renzhutsuwu, Jihsale Christina, Sutsila
Klasa V: Elongti, Athrotsale, Anungla Agnes, Ratsali Jessica, Retsala, Surule, Yadili Adele
Klasa VI: Devatsa, Redemew, Lenkila, Sheritla
Klasa VII: Yapili Faustina, Sutenla, Muzhirele
Klasa VIII: Abel, Akhahey, Khenpuv, Vengzhu, Wenrela
Każde z tych dzieci to osobna historia, osobne marzenie. Niektóre chcą zostać nauczycielkami, inne pielęgniarkami, inżynierami, siostrami zakonnymi. Dla nich szkoła to nie obowiązek, ale przywilej i droga do innego życia.
To nie są anonimowe liczby. To konkretne dzieci, które codziennie przychodzą na poranne Msze Święte, pomagają w wiosce, troszczą się o rodzeństwo. To Shuzi, Jovida, Thulenso, Abel, Faustina… Dzieci, które marzą o byciu nauczycielką, pielęgniarzem, inżynierem. Dzieci, które każdego dnia patrzą na szkołę z nadzieją, ale też z niepokojem: „Czy wrócę tu jutro?”
Rodziny, z którymi rozmawiałam, to ludzie niezwykle pokorni i serdeczni. Daniel — kierowca pracujący dla księży, ojciec trzech córek — zarabia miesięcznie 8 000 rupii, czyli nieco ponad 340 złotych. Ta kwota musi wystarczyć na jedzenie, ubrania, dach nad głową. A gdzie tu jeszcze miejsce na czesne, nawet jeśli dotyczy jednej z córek? Co dopiero, gdy dzieci jest kilkoro?
Dlatego ta zbiórka powstała. Bo szkoła w Phuvkiu to więcej niż nauka. To jedyna szansa dla tych dzieci, by wyrwać się z błędnego koła biedy, by zbudować inne życie — nie tylko dla siebie, ale i dla przyszłych pokoleń.
Można powiedzieć, że 362 zł to niewiele. Tyle co dwa rodzinne wyjścia do kina, jeden rachunek za prąd, jedna para butów. Ale dla dziecka z Phuvkiu to cały rok nauki. To ławka w klasie. Zeszyt, długopis, nauczyciel. To godność, pewność, przyszłość.
– 362 zł = rok szkoły
– 1 086 zł = trójka rodzeństwa w klasie
– 3 620 zł = dziesięcioro dzieci, które nie muszą rezygnować z nauki
Zbieramy na roczną edukację 57 dzieci, które bez naszej pomocy prawdopodobnie nie rozpoczną nowego roku szkolnego. 57 dzieci po 362 zł to łącznie 20 634 zł.
Dla dzieci w Phuvkiu edukacja nie jest oczywistością. Jest marzeniem.
Możemy to marzenie spełnić — razem.
Wolontariusze Salvatti.pl w Phuvkiu
Kiedy ostatni raz myślałeś, że szkoła to przywilej? Że lekcja matematyki to szansa? Że kredka i zeszyt to klucz do przyszłości?
Kiedy myślę o edukacji, kojarzy mi się ona z czymś oczywistym. Przez wiele lat wstawałam rano, ubierałam się, brałam plecak i szłam do szkoły — czasem z większą motywacją, czasem z mniejszą, ale zawsze z pewnością, że nauka jest czymś normalnym, dostępnym. Nigdy nie musiałam wybierać między szkołą a jedzeniem.
Rozalia Goleń – wolontariuszka Salvatti.pl, która obecnie jest w Phuvkiu
O tym, dlaczego w małej himalajskiej wiosce edukacja jest cudem — i jak możemy ten cud współtworzyć
W odległym zakątku Himalajów, z dala od zgiełku miast i cywilizacji, znajduje się niewielka wioska o nazwie Phuvkiu. Choć otoczona jest niesamowitym pięknem natury, codzienność jej mieszkańców daleka jest od sielanki. To wioska zamieszkana przez ludność plemienną — Yimchunger i Yimqiuer — której życie toczy się wokół pól, skromnych domostw i ciężkiej fizycznej pracy. Dla wielu rodzin jedynym źródłem utrzymania jest rolnictwo. Ludzie żyją tu z uprawy ryżu i warzyw, a codzienny dochód ledwo starcza na jedzenie. Praca kobiet w polu za 13 godzin dziennie przynosi zaledwie 150 rupii, czyli niecałe 6 złotych. W tych warunkach edukacja dzieci staje się luksusem — takim, na który coraz mniej rodzin może sobie pozwolić.
Tam, pośród gór i pól ryżowych, dzieci naprawdę chcą się uczyć. Ich oczy błyszczą, gdy mówią po angielsku. Z zapałem uczą się matematyki, śpiewają na lekcjach, pomagają w parafii. Ale niestety, sama chęć nie wystarcza. Potrzebne są pieniądze — a ich brak sprawia, że marzenia muszą zostać w domu.
Szkoła w Phuvkiu to miejsce marzeń i szansy
W szkole panuje dyscyplina, ale też ciepło i troska
Rodzice w Phuvkiu wierzą, że tylko edukacja może otworzyć przed ich dziećmi inne życie. Że tylko nauka może przerwać łańcuch biedy, który wiąże ich rodziny od pokoleń. Dlatego posyłają dzieci do szkoły, nawet jeśli oznacza to poświęcenia, rezygnację z pracy dzieci w polu, a czasem głodniejsze dni. To właśnie ta nadzieja stworzyła Christ King School – szkołę misyjną prowadzoną przez Ojców Pallotynów.
Szkoła w Phuvkiu to nie tylko budynek z tablicą i kredą. To miejsce marzeń i szansy. Dzieci uczą się tu w języku angielskim, co daje im o wiele większe możliwości w przyszłości. W klasach panuje dyscyplina, ale też ciepło i troska. Nauczyciele są zaangażowani, a społeczność skupiona wokół szkoły — silna i otwarta. Niestety, to wszystko zaczyna chwiać się w posadach.
362 zł za rok nauki w Christ King School
Roczny koszt nauki jednego dziecka to 8 500 rupii, czyli ok. 362 złote. W tej kwocie mieści się pensja nauczyciela, materiały szkolne, a także opłaty administracyjne. Choć szkoła stara się obniżać czesne, rozkładać je na raty, czasem całkiem darować — możliwości są ograniczone. W ubiegłym roku ponad 40 dzieci musiało zrezygnować z nauki, ponieważ ich rodzin nie było stać nawet na tę symboliczną opłatę. Szkoła stara się jak może — wprowadza zniżki, pozwala płacić w ratach, często rezygnuje z części opłat. Jednak mimo tych starań, co roku kilkadziesiąt dzieci musi przerwać naukę, bo ich rodzin po prostu na to nie stać.
W tym roku aż 57 dzieci stoi przed ryzykiem opuszczenia szkoły. To nie są anonimowe liczby. To konkretne imiona, dzieci, które chcą się uczyć, które każdego dnia przychodzą na poranne Msze Święte, pomagają w domach, modlą się o możliwość nauki. Oto one — rozpisane klasami, tak jak funkcjonują dziś w szkole.
Najmłodsze przedszkolaki: Asinkhiung, Pesangthong, Fiurelie Hena, Arela Ana, Selisha, Vasuri, Alphonsa Leiyetsale, Francis Khelengthong
Starszaki w przedszkolu: Hongrehba, Kharudi, Shuseya, Thrahey Francis, Riyadi, Tsunguli Julius, Tsuvali Elina, Zuphiden
Klasa I: Shuzi, Jovida, Phelungla, Tsumila, Rongtsali
Klasa II: Deletsu, Haytramong, Vendi, Khiarela, Tsupula, Pesangla
Klasa III: Thulenso, Zetavo, Lenkhuvshe, Supila, Devenli, Rufina Fuvtsele
Klasa IV: Erongha Josaphat, Lenye, Renzhutsuwu, Jihsale Christina, Sutsila
Klasa V: Elongti, Athrotsale, Anungla Agnes, Ratsali Jessica, Retsala, Surule, Yadili Adele
Klasa VI: Devatsa, Redemew, Lenkila, Sheritla
Klasa VII: Yapili Faustina, Sutenla, Muzhirele
Klasa VIII: Abel, Akhahey, Khenpuv, Vengzhu, Wenrela
Każde z tych dzieci to osobna historia, osobne marzenie. Niektóre chcą zostać nauczycielkami, inne pielęgniarkami, inżynierami, siostrami zakonnymi. Dla nich szkoła to nie obowiązek, ale przywilej i droga do innego życia.
To nie są anonimowe liczby. To konkretne dzieci, które codziennie przychodzą na poranne Msze Święte, pomagają w wiosce, troszczą się o rodzeństwo. To Shuzi, Jovida, Thulenso, Abel, Faustina… Dzieci, które marzą o byciu nauczycielką, pielęgniarzem, inżynierem. Dzieci, które każdego dnia patrzą na szkołę z nadzieją, ale też z niepokojem: „Czy wrócę tu jutro?”
Rodziny, z którymi rozmawiałam, to ludzie niezwykle pokorni i serdeczni. Daniel — kierowca pracujący dla księży, ojciec trzech córek — zarabia miesięcznie 8 000 rupii, czyli nieco ponad 340 złotych. Ta kwota musi wystarczyć na jedzenie, ubrania, dach nad głową. A gdzie tu jeszcze miejsce na czesne, nawet jeśli dotyczy jednej z córek? Co dopiero, gdy dzieci jest kilkoro?
Dlatego ta zbiórka powstała. Bo szkoła w Phuvkiu to więcej niż nauka. To jedyna szansa dla tych dzieci, by wyrwać się z błędnego koła biedy, by zbudować inne życie — nie tylko dla siebie, ale i dla przyszłych pokoleń.
Można powiedzieć, że 362 zł to niewiele. Tyle co dwa rodzinne wyjścia do kina, jeden rachunek za prąd, jedna para butów. Ale dla dziecka z Phuvkiu to cały rok nauki. To ławka w klasie. Zeszyt, długopis, nauczyciel. To godność, pewność, przyszłość.
– 362 zł = rok szkoły
– 1 086 zł = trójka rodzeństwa w klasie
– 3 620 zł = dziesięcioro dzieci, które nie muszą rezygnować z nauki
Zbieramy na roczną edukację 57 dzieci, które bez naszej pomocy prawdopodobnie nie rozpoczną nowego roku szkolnego. 57 dzieci po 362 zł to łącznie 20 634 zł.
Dla dzieci w Phuvkiu edukacja nie jest oczywistością. Jest marzeniem.
Możemy to marzenie spełnić — razem.
Wolontariusze Salvatti.pl w Phuvkiu