Zapomniani przez świat. Pomoc dla Pigmejów Baka, Kamerun
W walce o godność ludzką
Djouth, to wioska w Kamerunie położona w buszu, oddalona od najbliższego miasta o 120 km. Tutejsza ludność to plemiona Mezime, Bagantou, Kako, ale przede wszystkim ludzie lasu – Pigmeje Baka.
Choć Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjęła w 2007 roku Deklarację o prawach ludów tubylczych, a rząd Kamerunu oficjalnie ją poparł, życie Pigmejów Baka wciąż dalekie jest od godności. Teoretyczne prawa do ziemi, kultury i rozwoju pozostają w ich przypadku pustymi słowami, ponieważ na co dzień doświadczają bolesnej niesprawiedliwości.
Ich tradycyjne tereny leśne, na których od wieków żyli, są bezprawnie przejmowane przez firmy zajmujące się wycinką drzew i parki narodowe. Baka są przymusowo wysiedlani z lasu, co niszczy ich kulturę i naraża na skrajne ubóstwo. Zepchnięci na margines społeczeństwa, często są dyskryminowani, co pogłębia ich wykluczenie.
W praktyce Pigmeje Baka traktowani są jako obywatelska mniejszość, bez dostępu do oficjalnych dokumentów. Uniemożliwia im to dochodzenie swoich praw w sądach i korzystanie z podstawowych świadczeń.
Utrzymują się głównie z rolnictwa, zbieractwa i darów lasu. Żyją w skrajnej biedzie. Nie mają prądu, ani bieżącej wody. Stan dróg jest bardzo zły, a to przekłada się na bardzo utrudnioną komunikację, która odbija swe piętno na dostępie do edukacji mieszkańców i rozwoju w każdej dziedzinie życia lokalnej społeczności.
Właśnie dlatego potrzebna jest pomoc – aby choć trochę poprawić ich los. Złagodzić głód, zapewnić dostęp do podstawowych leków, ubrań…
Siostry Duszy Chrystusowej robią wszystko, by dostarczyć do wiosek przyległych do misji jedzenie, leki, ubrania…
Siostry Duszy Chrystusowej ruszają z misją pomocy
Właśnie tutaj, w kameruńskim buszu, prowadzą swoją misję Siostry Duszy Chrystusowej. Obie – Donata i Marcjana – są Polkami.
Kiedy to tylko możliwe, docieramy do najbliższych wiosek przynależących do Djouth w odległości od 5 do 100 km, gdzie odwiedzamy Centra Edukacji Podstawowej. Są to małe, drewniane szkółki, w których dzieci uczą się podstawowych umiejętności czytania, pisania i liczenia. Mimo to nauka w szkołach jest odpłatna. Nielicznych na nią stać. Z braku pieniędzy rodzice pozbawiają swoje dzieci tej jedynej szansy na lepszy los.
Dla nas te Centra są jedynym, w miarę pewnym miejscem, gdzie możemy zostawić jedzenie. Najczęściej jest to ryż, trochę sardynek, olej i sól. Potrzebne są też leki na malarię i zwykły paracetamol, by ulżyć w gorączce czy bólu. Czasami trochę ubrań. Dzięki dostawie jedzenia dzieci uczęszczające do szkoły dostają na pewno choć jeden posiłek w ciągu dnia. Niedożywienie jest tutaj codziennością. Z tego powodu dzieci cierpią na różne choroby, a ta jedna miska ryżu z sardynkami w szkole znaczy dla nich bardzo wiele.
Aby dotrzeć do tych wioseczek ukrytych w buszu potrzebujemy samochodu. Ten, z którego korzystałyśmy dożył swych ostatnich dni. Zwracamy się do Was o pomoc w zakupie nowego samochodu. Z całego serca prosimy o wsparcie.
W dowód wdzięczności za okazane wsparcie, dwie dziewczynki z wioski przyjęły imiona sióstr misjonarek – Gabriela i Donata
Te dzieci nie mają nikogo innego, na kogo mogłyby liczyć
Koszt zakupu samochodu terenowego, który pozwoli Siostrom bez niespodzianek dojeżdżać do najbiedniejszych wioseczek wschodniego Kamerunu, wynosi 29 000 000 franków afrykańskich, co daje w przeliczeniu kwotę 188 132 zł.
Ta zbiórka stawia sobie za cel zebranie połowy tej kwoty, czyli 94 066 zł.
Drugą połowę sfinansuje MIVA Polska – organizacja na rzecz misyjnych środków transportu.
Siostra Marcjana od roku posługuje na misjach we wschodniej części Kamerunu w diecezji Batouri w Djouth. Wspólnie z Siostrą Donatą prowadzą tu Przychodnię Zdrowia oraz Przedszkole dla tutejszych mieszkańców oraz okolicznych wiosek
W walce o godność ludzką
Djouth, to wioska w Kamerunie położona w buszu, oddalona od najbliższego miasta o 120 km. Tutejsza ludność to plemiona Mezime, Bagantou, Kako, ale przede wszystkim ludzie lasu – Pigmeje Baka.
Choć Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjęła w 2007 roku Deklarację o prawach ludów tubylczych, a rząd Kamerunu oficjalnie ją poparł, życie Pigmejów Baka wciąż dalekie jest od godności. Teoretyczne prawa do ziemi, kultury i rozwoju pozostają w ich przypadku pustymi słowami, ponieważ na co dzień doświadczają bolesnej niesprawiedliwości.
Ich tradycyjne tereny leśne, na których od wieków żyli, są bezprawnie przejmowane przez firmy zajmujące się wycinką drzew i parki narodowe. Baka są przymusowo wysiedlani z lasu, co niszczy ich kulturę i naraża na skrajne ubóstwo. Zepchnięci na margines społeczeństwa, często są dyskryminowani, co pogłębia ich wykluczenie.
W praktyce Pigmeje Baka traktowani są jako obywatelska mniejszość, bez dostępu do oficjalnych dokumentów. Uniemożliwia im to dochodzenie swoich praw w sądach i korzystanie z podstawowych świadczeń.
Utrzymują się głównie z rolnictwa, zbieractwa i darów lasu. Żyją w skrajnej biedzie. Nie mają prądu, ani bieżącej wody. Stan dróg jest bardzo zły, a to przekłada się na bardzo utrudnioną komunikację, która odbija swe piętno na dostępie do edukacji mieszkańców i rozwoju w każdej dziedzinie życia lokalnej społeczności.
Właśnie dlatego potrzebna jest pomoc – aby choć trochę poprawić ich los. Złagodzić głód, zapewnić dostęp do podstawowych leków, ubrań…
Siostry Duszy Chrystusowej robią wszystko, by dostarczyć do wiosek przyległych do misji jedzenie, leki, ubrania…
Siostry Duszy Chrystusowej ruszają z misją pomocy
Właśnie tutaj, w kameruńskim buszu, prowadzą swoją misję Siostry Duszy Chrystusowej. Obie – Donata i Marcjana – są Polkami.
Kiedy to tylko możliwe, docieramy do najbliższych wiosek przynależących do Djouth w odległości od 5 do 100 km, gdzie odwiedzamy Centra Edukacji Podstawowej. Są to małe, drewniane szkółki, w których dzieci uczą się podstawowych umiejętności czytania, pisania i liczenia. Mimo to nauka w szkołach jest odpłatna. Nielicznych na nią stać. Z braku pieniędzy rodzice pozbawiają swoje dzieci tej jedynej szansy na lepszy los.
Dla nas te Centra są jedynym, w miarę pewnym miejscem, gdzie możemy zostawić jedzenie. Najczęściej jest to ryż, trochę sardynek, olej i sól. Potrzebne są też leki na malarię i zwykły paracetamol, by ulżyć w gorączce czy bólu. Czasami trochę ubrań. Dzięki dostawie jedzenia dzieci uczęszczające do szkoły dostają na pewno choć jeden posiłek w ciągu dnia. Niedożywienie jest tutaj codziennością. Z tego powodu dzieci cierpią na różne choroby, a ta jedna miska ryżu z sardynkami w szkole znaczy dla nich bardzo wiele.
Aby dotrzeć do tych wioseczek ukrytych w buszu potrzebujemy samochodu. Ten, z którego korzystałyśmy dożył swych ostatnich dni. Zwracamy się do Was o pomoc w zakupie nowego samochodu. Z całego serca prosimy o wsparcie.
W dowód wdzięczności za okazane wsparcie, dwie dziewczynki z wioski przyjęły imiona sióstr misjonarek – Gabriela i Donata
Te dzieci nie mają nikogo innego, na kogo mogłyby liczyć
Koszt zakupu samochodu terenowego, który pozwoli Siostrom bez niespodzianek dojeżdżać do najbiedniejszych wioseczek wschodniego Kamerunu, wynosi 29 000 000 franków afrykańskich, co daje w przeliczeniu kwotę 188 132 zł.
Ta zbiórka stawia sobie za cel zebranie połowy tej kwoty, czyli 94 066 zł.
Drugą połowę sfinansuje MIVA Polska – organizacja na rzecz misyjnych środków transportu.
Siostra Marcjana od roku posługuje na misjach we wschodniej części Kamerunu w diecezji Batouri w Djouth. Wspólnie z Siostrą Donatą prowadzą tu Przychodnię Zdrowia oraz Przedszkole dla tutejszych mieszkańców oraz okolicznych wiosek