Gdzie 405 zł znaczy wszystko.
Historia Hanki z Nairobi
Wystarczy 405 zł miesięcznie, by odmienić życie jednej rodziny w Kenii.
Kwota, która w Polsce nie starczyłaby na rachunki, w slumsach Nairobi oznacza – jedzenie, dach nad głową i szansę na przyszłość.
To historia Hanki, jej sióstr i ich matki. Ale tak naprawdę – to opowieść o tysiącach rodzin, które każdego dnia próbują przetrwać w jednym z najtrudniejszych miejsc na ziemi.
🏚️ Tam, gdzie dzieci dorastają w cieniu biedy
Na obrzeżach Nairobi rozciągają się dzielnice z blachy falistej i błota. Nie ma tu kanalizacji, wody ani elektryczności. Ludzie mieszkają w pomieszczeniach o powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych – często po pięć lub sześć osób w jednym pokoju.
To właśnie tam żyje Hanka.
Kiedy miała dziewięć lat, wydarzyło się coś, co przerwało jej dzieciństwo. Została zgwałcona, gdy była pod opieką babci. Sprawcy nigdy nie odnaleziono.
Trafiła do domu dziecka Upendo, prowadzonego przez polską misjonarkę Agnieszkę Gliniecką.
„Była wycofana, przestraszona. Długo nie mówiła nic. Ale z czasem zaczęła się uśmiechać. Zaczęła znów żyć.”
— wspomina Agnieszka
Matka, która walczy
Wkrótce Agnieszka poznała też matkę Hanki – kobietę, która mimo choroby i biedy nie przestała walczyć o swoje dzieci.
Wychowuje je sama. Najstarszy syn ukończył szkołę zawodową, lecz nie ma pracy.
Matka dorabia, myjąc naczynia w szkolnej kuchni. Cierpi na artretyzm – dłonie często drętwieją, ale nie może przestać pracować, bo to jedyne źródło utrzymania.
Rodzina wynajmuje maleńki pokoik w slumsach. Nie ma tam łazienki, kuchni ani światła.
Ich rzeczy wiszą pod sufitem, a jedno piętrowe łóżko i jedno pojedyncze – kupione przez misjonarkę – to cały majątek.
Pomoc, która daje nadzieję
Agnieszka regularnie odwiedza rodzinę Hanki, przywożąc im jedzenie, leki i środki czystości.
Czasem to worek mąki kukurydzianej, czasem fasola i cukier.
Czasem – po prostu rozmowa i obecność.
Towarzyszy jej wolontariuszka z Polski, Kasia, która po raz pierwszy zobaczyła slumsy na własne oczy.
„Nie da się opisać tego zapachu, błota i dymu. Ale jeszcze trudniej opisać radość tych dzieci, które mimo wszystko się śmieją.”
— mówi Kasia
Edukacja – droga do wolności
Dwie młodsze siostry Hanki uczą się w szkole.
Są zdolne, ambitne i marzą o tym, by kiedyś zostać nauczycielkami.
Ich matka wie, że edukacja to jedyna szansa na przerwanie kręgu biedy, w jakim dorasta większość dzieci w slumsach.
Dlatego misjonarka Agnieszka i wolontariusze Fundacji Salvatti.pl robią wszystko, by pomóc im kontynuować naukę.
Opłacają czesne, dostarczają żywność i dbają, by dziewczynki nie trafiły z powrotem do sierocińca.
Co oznacza 405 zł miesięcznie?
Roczny koszt utrzymania tej rodziny to 4861 zł, czyli zaledwie 405 zł miesięcznie.
W tej kwocie mieści się:
- żywność,
- wynajem pokoju,
- czesne dla trzech dziewczynek,
- ubezpieczenie zdrowotne.
To nie są „ekstra potrzeby” – to absolutne minimum, które pozwala im przetrwać.
Jak możesz pomóc
Jeśli poruszyła Cię ta historia, możesz włączyć się w pomoc:
👉 Wesprzyj rodzinę Hanki
Nie trzeba wiele, by zmienić ich codzienność.
Każda wpłata, nawet niewielka, to krok w stronę przyszłości bez strachu i głodu.
Możesz też opowiedzieć o tej historii znajomym, w parafii lub w pracy.
Czasem jeden głos wystarczy, by ktoś inny otworzył serce.
Nadzieja w cieniu slumsów
Dzięki darczyńcom z Polski Hanka i jej siostry znów się uśmiechają.
Ich mama odzyskała wiarę, że nie jest sama.
„Kiedy widzę, że te dziewczynki dalej się uczą, śmieją, że mają marzenia – wiem, że warto. Bo to właśnie jest sens misji.”
— Agnieszka Gliniecka
405 zł.
Tak niewiele dla nas, a dla nich – wszystko.